Cape Wrath Trail to nieoficjalny, nieoznakowany, długodystansowy szlak pieszy prowadzący z Fort William do Cape Wrath, przez dzikie rejony północno-zachodniej Szkocji, tak zwane Highlands.
Dystans: 370 km
Przewyższenie: 11 340 m
Ocena szlaku (w pigułce)
- Atrakcyjność estetyczna: 3.5/5
- Wymagania techniczne i nawigacyjne: 4/5
- Wymagania logistyczne: 3,5/5
Rekomendacja
Idealny dla poszukujących pięknych krajobrazów i bliskości z naturą, którym zależy na wyzwaniach nawigacyjnych i terenowych.

Ocena szlaku (wersja rozszerzona)
1. Atrakcyjność estetyczna
Głównym walorem trasy jest możliwość zanurzenia się, często i dosłownego, w dziką, lecz relatywnie ubogą naturę. Zwykle bezdrzewne, lecz charakterystycznie zielone od niskiej roślinności góry wraz z jeziorami wszelkich rozmiarów, rzekami, mokradłami upstrzonymi głazami oraz często nisko zawieszonymi chmurami lub mgłą, tworzą specyficzne piękno surowego, niedostępnego, szkockiego krajobrazu. Niemal całkowity brak innych turystów nasila tylko ten szczególny efekt odseparowania od cywilizacji. Wspomniane chmury niestety często ograniczają również zasięg wzroku, nie pozwalając nacieszyć się w pełni widokami.

2. Wymagania techniczne
Szlak nie zawiera żadnych fragmentów wspinaczkowych ani niebezpiecznych dla życia (przy zachowaniu rozsądku). Największą trudnością, ale i walorem tej trasy jest brak oznaczeń wynikający z faktu, iż właściwie nie jest to oficjalny szlak. Często nie oferuje nam nawet jakiejkolwiek ścieżki. Kierunek marszu pomaga nam wyznaczyć opis w przewodniku, umieszczona w nim mapa z teoretycznie optymalną „drogą” oraz kompas. Czasem wskazówki dotyczą trzymania się określonej wysokości i są bardzo, bardzo celne. Rzadko trafia się równa i sucha ścieżka czy kawałek drogi szutrowej. W większości trasa wymaga koncentracji przy stawianiu każdego kroku pokonując niezliczone bagniska; podmokłe, nierówne łąki z charakterystycznymi kępami traw i porostów; rzeczki oraz zbocza. W zależności od pogody, a szczególnie od ilości deszczu w poprzednich dniach, niektóre utrudnienia mogą zanikać lub stawać się bardziej problematyczne, a nawet ryzykowne przy przekraczaniu. Ostatnią niedogodnością są małe, gryzące muszki tzw. migdesy, występują miejscami w ilościach wręcz niepoliczalnych, mogących doprowadzić człowieka na skraj szaleństwa, jeśli nie jest odpowiednio przygotowany. Nie, polskie moskitiery na komary tutaj nie działają!

3. Wymagania logistyczne
Namiot/tarp jest absolutnie konieczny. Mimo, że teoretycznie możliwe jest każdego dnia dotarcie do chatki tzw. bothie, okazjonalnie do hostelu lub hotelu, lecz szczególnie w sezonie, bez ówczesnej rezerwacji nie można być pewnym oczekujących na nas, wolnych miejsc. Bez namiotu niektóre dni z konieczności wymagają bardzo długiego marszu. Nie posiada się też wtedy koła ratunkowego na wypadek mocno niekorzystnej pogody, zmęczenia czy kontuzji. Należy być przygotowanym na zakup jedzenia czasem na kilka dobrych dni, w zależności od tempa marszu, a trzeba pamiętać, że kilometrów na tym szlaku szczególnie przy trudnej pogodzie nie łyka się równie szybko, co na standardowych szlakach.

Wskazówki
- Termin
Omijajcie środek lata. Midgesy są prawdziwym utrapieniem szczególnie w lipcu i sierpniu. Wrzesień potencjalnie jest ok., lecz w tym okresie należy być na bieżąco z informacjami odnośnie polowań na jelenie i ćwiczeń wojskowych na Cape Wrath. Absolutnie najlepszym wyborem jest maj, pod względem dni słonecznych, ilości opadów i ilości midgesów. - Mapy i przewodniki
Używaliśmy tylko przewodnika „The Cape Wrath Trail” wydawnictwa Cicerone, autorstwa Iain’a Harper’a. Fragmenty mapy nie są nadzwyczajnie szczegółowe, ale wraz z opisami trasy wystarczają. W przewodniku czasem podane są współrzędne geograficzne, w których należy np. skręcić. Sprawdzaliśmy je dwukrotnie na awaryjnym GPS-ie, gdy nie byliśmy przekonani, co do decyzji. Innych map i przewodników nie mogę z czystym sumieniem polecić nie używając ich. - Jedzenie
Przyzwoite lub przynajmniej wystarczające zakupy można zrobić jedynie w następujących punktach:
1) Shiel Bridge – stacja benzynowa (mały sklep).
2) Kinlochewe – sklep i stacja benzynowa (mały sklep).
3) Ullapool – Tesco.
4) Kinlochbervie – London Stores i mały Spar.
Zapewne w te lokalizacje (może niekoniecznie do sklepu) można również spróbować wysłać paczkę z własnym jedzeniem, po ówczesnym upewnieniu się, iż taka możliwość istnieje. - Kijki trekkingowe
Bardzo przydatne przy pokonywaniu bagien i crossingów rzek bez zdejmowania butów. - Moskitiera i repelenty
Szalenie przydatna będzie specjalna moskitiera na midgesy z odpowiednio małymi „oczkami”. Może być jedynie na twarz lub nawet na całą górną część ciała (w kształcie koszulki okrywającej dłonie, ręce, tułów i głowę). Dodatkowo repelent np. Smidge.
- Buty
O i ile nie posiadasz nowych albo świetnie zadbanych wysokich butów skórzanych lub z membraną (a i to może nie pomóc), możesz być pewny, że buty szybko Ci przemokną. A gdy to już nastąpi, niemal niewykonalne będzie ich późniejsze wysuszenie z uwagi na wysoką wilgotność, podmokły teren i mokrą trawę. Zatem bądź mentalnie gotowy.

Ciekawostki z mojej wyprawy
Razem z trójką znajomych na przełomie lipca i sierpnia pokonaliśmy fragment od Fort William do Ullapool wynoszący ok. 227 km (7390 m przewyższeń). Dla mnie jak i dla pozostałych była to pierwsza tak długa wyprawa. Plan zakładał oczywiście dojście na Cape Wrath, ale logistycznie daliśmy plamę i zarezerwowaliśmy lot powrotny na zbyt wczesną datę. W Ullapool zostały nam 4dni, co przy naszym nieśpiesznym tempie ukończenie szlaku czyniło niewykonalnym. Udaliśmy się, więc na zwiedzanie Inverness i pływanie w Loch Ness. Potwora w tym drugim nie stwierdziliśmy, za to Inverness przywitało nas delfinami.
Jeśli chodzi o trekking to popełniliśmy chyba większość błędów początkujących. Mieliśmy zbyt ciężkie plecaki z dużą ilością niepotrzebnych rzeczy; niektórzy nieadekwatne okrycia przed deszczem; ja, kiepski plecak i buty oraz zamiast czołówki latarkę rowerową xD !!! (ponad 1h pewnego dnia szedłem trzymając ją w ustach, gdyż ręce zajęte miałem bardzo potrzebnymi na tym zejściu kijkami, a nie udawało mi się jej jakoś stabilnie zamocować). Ale nic to, że tyle pomyłek nam się przytrafiło. Otrzymaliśmy lekcję na przyszłość, a piękno dzikich krajobrazów zrekompensowało nam nasze wysiłki, a także potwierdziło moje podejrzenia, że długie podróże blisko natury, to coś, co uwielbiam robić. Poniżej kilka luźnych przemyśleń po tej wyprawie:
- Sprzęt
Szybko nauczyłem się, że o ile wiele rzeczy w plecaku może być improwizowanych, niekoniecznie profesjonalnych, lecz na samym plecaku z dobrym systemem nośnym oraz na wygodnych butach nie można oszczędzać, gdyż odbija się to później na jakości podróży. Pamiętam szczególnie codzienny ból ramion uprzykrzający marsz. Myślałem wtedy „no tak w sumie jestem nowicjuszem, nie jestem przyzwyczajony, nie mam najwyraźniej wyrobionych odpowiednich mięśni – tak musi być”. Wszystko prawda, ale tak nie musi być. Plecak był po prostu fatalny, zresztą musiałem go zszywać, po tym jak porwał się w kilku kluczowych miejscach. - Midgesy
Raz jeszcze powtarzam, koszmar! My kupiliśmy moskitiery w Polsce, które może i są skuteczne, ale przeciwko naszym rodzimym komarom, tymczasem aby ochronić się przed midgesami równie dobrze mogliśmy mieć na głowach durszlaki. Oczka moskitiery były zwyczajnie zbyt duże i dla midgesów stanowiły świetną zabawę, bo na pewno nie przeszkodę. - Wyższy teren
Przy pokonywaniu podmokłych terenów, identycznie jak podczas dawnych bitew, wybór wyższego terenu świadczy o mądrości. Mimo, iż droga może wydawać się dużo dłuższa i czasem trudniejsza, chociażby wykonując okrężny trawers zamiast iść prosto dnem pozornie płaskiej doliny, w ok. 90% przypadków okaże się ona lepszym i szybszym wyborem. Natomiast krótsza droga stanie się klasyczną, bagnistą pułapką dla leniuszków lub wierzących w cuda. Bo dlaczego akurat ta dolina w krainie ciągłych deszczów, miałaby być sucha? - Planowanie
Czas potrzebny na ukończenie trekkingu planuj z większym zapasem, jeśli przynajmniej jeden z poniższych punktów dotyczy Ciebie lub Twojej przyszłej wyprawy. Nadmiar czasu można spożytkować na tysiąc sposobów, natomiast brak czasu może prowadzić do nerwowości, złego nastroju, nieuwagi, nawet wypadku oraz oczywiście do niezrealizowania planu.
Jeśli:
– Jesteś początkującym piechurem.
– Nie jesteś pewien, jakie tempo najbardziej Ci odpowiada.
– Nie masz doświadczenia z rodzajem terenu, który występuje dość często na szlaku.
– Nie znasz dobrze możliwości i upodobań Twoich kompanów wyprawy.
– Istnieje spora szansa na to, że pogoda może poważnie wpłynąć na prędkość lub w ogóle na możliwość pokonania trudnych fragmentów np. niebezpiecznej grani, rwącej rzeki itp., a nie ma trasy alternatywnej.
To planuj z zapasem. - Sztuka rozmowy i kompromisów
Gdy podróżujesz z innymi osobami, bądź pewien, że wystąpią różnice zdań, preferencji może nawet większe problemy. Ktoś wstaje za wcześnie, za późno; chrapie; idzie za szybko, za wolno – może ma kontuzję albo zły dzień; chce kiedy indziej jeść, robić przerwę, gdzie indziej nocować etc. Już przed wyjazdem najlepiej abyś zdał sobie sprawę, że nie wszystko odbędzie się po Twojej myśli, musisz mieć otwarty umysł, umieć artykułować swoje potrzeby, odczucia, ale i umieć słuchać innych oraz być gotowy do wypracowywania kompromisów. Jeśli czujesz, że Ci to nie odpowiada zerknij tu i sprawdź dlaczego warto podróżować samotnie. Ale pamiętaj, że kosztem części Twojej wolności kompan podróży może ułatwić czy umilić Ci wyprawę zwykłą rozmową, żartem, radą, pomocną dłonią czy elementem ekwipunku, którego aktualnie nie posiadasz, może podtrzymać Twoją silną wolę samą swoją obecnością, dopingować Cię do wysiłku większego niż ten, który byś sobie narzucił. Zatem wybór między samotną wyprawą, a z kimś nie jest prosty, lecz jeśli idziesz z towarzyszem pamiętaj również, żeby nie kazać mu się domyślać wszystkiego. Żaden wstyd powiedzieć przykładowo, że boli Cię kostka po zwichnięciu i dziś nie dasz rady iść szybciej/dalej, może jutro po nocy i maści przeciwbólowej będzie lepiej. Zatem jeszcze raz, rozsądny dialog to absolutna podstawa.
Podsumowując, trasa ta jest unikalna w skali Europejskiej pod względem wyzwań stawianych wędrowcowi. Gdy zdecydujesz się korzystać jedynie z mapy, przewodnika i kompasu, uzyskasz więcej niż mógłbyś sobie wyobrazić. Będziesz miał okazję wczuć się w rolę podróżnika z zamierzchłych czasów, przetestowania swoich umiejętności nawigacji, czytania mapy, rozpoznawania elementów terenu po kształcie i zagęszczeniu poziomic, na niespotykaną skalę. Później, w przyszłości rzadko natrafisz na podmokły teren, który Cię zaskoczy (mnie zaskoczył raz, na Kungsleden – więcej o szlaku i mojej wyprawie tutaj), gdyż widziałeś już bagienne niemal wszystko. Zatem polecam, tylko nie w środku lata, bo… przeklęte midgesy.
Aloha!
Longer





Linki
https://www.walkhighlands.co.uk/cape-wrath-trail.shtml – podstawowe informacje i dużo linków do czyichś raportów.
https://www.thehikinglife.com/2018/11/cape-wrath-trail-backpacking-guide/ – dużo więcej informacji niż u mnie, plus kolejne linki.